Archiwum wydarzeń

  • wydarzenia archiwalne

Archiwum wydarzeń

Wystawa „Świat Sławnego” w Gdyni

19.11.2013 - 05.01.2014

Wystawa „Świat Sławnego” w Gdyni

19.11.2013 - 05.01.2014

  • wydarzenia archiwalne
wydarzenia archiwalne  
ŚWIAT SŁAWNEGO Polska i Europa lat 50. na zdjęciach Władysława Sławnego   Zdjęcia niemal zapomnianego, a znakomitego fotografa, które prezentowaliśmy w Domu Spotkań z Historią na przełomie 2012 i 2013 roku, można teraz oglądać w Klubie Marynarki Wojennej „Riwiera" w Gdyni (ul. Zawiszy Czarnego 1). Wystawie towarzyszy album. Władysław Sławny, wybitny twórca polskiej powojennej fotografii prasowej, nigdy nie miał wystawy indywidualnej ani albumu, chociaż wśród zawodowych fotografów jest on znany jako „ojciec” polskiego powojennego fotoreportażu. Jesteśmy przekonani, że jego dorobek wart jest takiej prezentacji. Sławny był szefem działu fotograficznego legendarnego tygodnika „Świat” w latach 1951– 1957. Na jego zdjęcia trafiliśmy przy okazji pracy nad wystawą o socrealistycznej Warszawie w wydawnictwach z wczesnych lat 50., gdzie publikowane były jego fotografie z budowy MDM-u i Pałacu Kultury. Udało nam się pozyskać kontakt do synów Sławnego, mieszkających w Paryżu. W czerwcu 2011 po raz pierwszy rozmawiałam ze starszym z nich -  Francisem. Punktem wyjścia były zdjęcia z MDM-u (które zresztą zaginęły), ale szybko okazało się, że bracia Francis i Jean Sławny mają w domowym archiwum kilka tysiące negatywów swojego ojca, w tym dużą część zeskanowaną, także z okresu, gdy przebywał i pracował w Polsce (1950-57). Francis zadeklarował chęć współpracy i przyjazdu do Warszawy, co nastąpiło już pod koniec czerwca. Do naszych wystaw przekazał lotnicze zdjęcie stolicy z 1945 roku (fot. str. 14/15) oraz jedyne ocalałe zdjęcie Sławnego z budowy Pałacu Kultury (fot. na okładce). Ale po przejrzeniu jego fotografii z Polski i Europy lat 50. było jasne, że to materiał na odrębną ekspozycję. Postanowiliśmy, że będzie jej towarzyszyć album. Jak dotąd, w Polsce pokazano trzy zdjęcia Sławnego (z kolekcji we wrocławskim Ossolineum) na zbiorowej wystawie Polska fotografia XX wieku zorganizowanej w 2007 roku przez Związek Polskich Artystów Fotografików w Pałacu Kultury oraz jedno zdjęcie na wystawie Światłoczułe (2009) prezentującej zbiory fotograficzne Muzeum Narodowego (znajduje się wśród nich także kilkadziesiąt odbitek zdjęć Sławnego). Jego dorobek nie jest także znany we Francji, w której spędził większość życia. Władysław (Wolf) Sławny urodził się w 1907 roku w Nowym Korczynie w skromnej rodzinie żydowskiej, jako jedno z pięciorga dzieci. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Łodzi, gdzie jego ojciec pracował u importera win. Już w wieku 12 lat interesował się fotografią i sam skonstruował swój pierwszy aparat fotograficzny. Jako uczeń szkoły średniej należał do komunistycznej organizacji młodzieżowej, był kilkakrotnie aresztowany i więziony za udział w manifestacjach. Miał ambicje artystyczne; wahał się między malarstwem i fotografią. Około 1926 roku wyjechał do Paryża, jak liczni wtedy młodzi artyści z całego świata i podjął studia na wydziale malarstwa, a jednocześnie zaczął fotografować zawodowo. Najpierw zarabiał na życie portretami dla emigrantów (on sam fotografował, a jego przyjaciel, malarz Tomasz Gleb „poprawiał” zdjęcia). Potem zdobył uprawnienia fotografa prasowego i pracował jako fotoreporter z wolnej stopy. W latach trzydziestych przyjaźnił się w Paryżu z lewicowymi i kosmopolitycznymi intelektualistami i artystami (m.in. z grupy „Octobre”). Poznał wtedy wybitnych fotografów o nowym spojrzeniu na społeczną rolę tego medium (takich jak Robert Capa, David Seymour, Izis, Brassai, Ylla). Brał z nimi udział w wystawach, jego zdjęcia były publikowane w czasopismach „Vu” i „Regards”; należał do środowiska „fotografów humanistycznych” („photographes humanistes”) i tworzył w tej estetyce. Miał sympatie lewicowe, ale nie był członkiem partii komunistycznej (ani żadnej innej). W 1939 roku, po wybuchu II wojny, Władysław Sławny wstąpił do Armii Polskiej gen. Sikorskiego we Francji. Jako żołnierz Brygady Strzelców Podhalańskich uczestniczył w bitwie o Narwik, przede wszystkim jako fotoreporter. Negatywy i zdjęcia, jakie tam wykonał zginęły na wracającym do Anglii statku, zatopionym przez Niemców. W 1940 roku wrócił do Francji, gdzie został zdemobilizowany. Zamieszkał w Lyonie i w 1941 roku ożenił się z Tolą (Taubą) Wajnberg, którą znał jeszcze z Łodzi (skąd emigrowała do Francji mniej więcej w tym samym czasie, co Sławny, aby studiować). Po wojnie wrócił do Paryża z żoną i synami Francisem (ur. 1943) i Jeanem (ur. 1945). Podjął pracę w „Gazecie Polskiej” –  prokomunistycznym tygodniku, dofinansowywanym przez Warszawę. Publikował tam fotoreportaże z życia Polonii, m.in. z kopalni, w których pracowało wielu Polaków. W tamtym okresie dwukrotnie odwiedził Polskę: w 1945 roku, samolotem amerykańskiej armii, robił wtedy zdjęcia lotnicze zburzonej Warszawy (zachowało się tylko jedno z nich, zob. str. 14/15);  i w 1948 roku, był wtedy fotoreporterem na  Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu. W 1950 roku otrzymał propozycję od dyrektora RSW „Prasa”, Adama Rajskiego, (znającego go z czasów wojny we Francji) współpracy przy tworzeniu nowego czasopisma ilustrowanego, w którym eksponowaną rolę miały pełnić fotografie i fotoreportaż jako odrębny gatunek. Zdecydował się osiąść z rodziną w Warszawie i został mianowany kierownikiem działu fotograficznego tygodnika „Świat”, pierwszego tego typu pisma w powojennej Polsce. Odrzucił natomiast propozycję prowadzenie wykładów na studiach fotograficznych. Tłumaczył, że, owszem, jest fotografem, lecz nie profesorem, a to całkiem inny zawód. Mimo nacisków, nie wstąpił też do PZPR. Podobno użył argumentu, że ma za dużo „burżuazyjnych przesądów”. Do końca pozostał sympatykiem komunizmu, a potem lewicy, ale nie angażował się politycznie. Całą swoją energię poświęcił na zorganizowanie fotograficznego działu w „Świecie” i rozwój fotoreportażu w Polsce. Inspirował się dokonaniami swoich kolegów-zachodnich fotografów, pracujących w najsłynniejszych światowymi magazynach ilustrowanych, takich jak „Life” i „Paris-Match”, a przede wszystkim w Agencji Magnum. Ten styl starał się przenosić na grunt Polski stalinowskiej, a potem „odwilżowej”. Dzięki Sławnemu i jego ekipie (byli to przede wszystkim Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch i Konstanty Jarochowski), „Świat” stał się polskim poligonem fotoreportażu, a także miejscem spotkań ze słynnymi zachodnimi fotografami, jak np. Willy Ronis czy Henri Cartier-Bresson, który odwiedził Warszawę i redakcję w 1955 roku. Ostatnie fotoreportaże Sławnego opublikowane w „Świecie” to efekt jego podróży do Jugosławii i ZSRR jesienią 1957. W końcu tego samego roku, za namową żony, obawiającej się nastrojów antysemickich w Polsce, Władysław Sławny zdecydował się wrócić wraz z rodziną do Paryża. Wszedł do redakcji polonijnego „Tygodnika Polskiego”, wydawanego we Francji  przez władze PRL. Znów fotografował życie emigrantów, górników, sportowców pochodzenia polskiego, ale także artystów, śpiewaków, pisarzy, uczonych lub polityków francuskich udających się do Polski lub polskich przyjeżdżających do Francji. Wykonywał również reprodukcje fotograficzne dzieł malarzy i rzeźbiarzy, z którymi się przyjaźnił oraz zdjęcia z ich wystaw. Poznał  malarza Jean Dubuffeta i pracował dla niego, fotografując jego kolekcję „Art Brut”. W wolnym czasie wędrował po Paryżu ze swoją Leicą, polując na rozmaite sceny uliczne. Planował wydanie albumu paryskich zdjęć. Ale nigdy nie był wystarczająco zadowolony z efektów swojej pracy i wciąż odkładał na później finalizację tego projektu. Fotografował także, w ostatnich latach swojego życia, przyrodę, las, drzewa i w tym spełniał się twórczo. Do końca robił tylko zdjęcia czarno-białe. Umarł w Paryżu w roku 1991. Jego najlepsze zdjęcia powstały w ciągu kilku lat pracy w „Świecie”, a zwłaszcza pomiędzy 1955 a 1957 rokiem. Tygodnik „Świat” został zamknięty po 1968 roku, gdy redaktor naczelny, Stefan Arski, odmówił publikowania antysemickich tekstów. Ostatni numer ukazał się latem 1969. W miejsce „Świata” utworzono tygodnik „Perspektywy”. Archiwum redakcyjne przepadło bez śladu. Podobno wywieziono je ciężarówkami na śmietnik. Ale są tacy, którzy nadal go szukają. Część zdjęć zachowała się w prywatnych zbiorach fotografów związanych ze „Światem”. W archiwum rodzinnym Sławnego znajduje się około dwóch tysięcy negatywów jego zdjęć z ostatniego okresu pracy w „Świecie”, a więc z lat 1955–57.  I pojedyncze fotografie z lat wcześniejszych. Tyle Sławnemu udało się wywieźć z Polski. Poza tym wszystkie jego negatywy i odbitki zdjęć przechowywane były w archiwum redakcyjnym „Świata” (redakcja mieściła się na Nowym Świecie pod numerem 58). Jego wcześniejsze prace można więc teraz obejrzeć tylko wertując stare numery tego kultowego dziś tygodnika (fotografie Sławnego często trafiały na jego okładki). Jaki był Sławny? Z wyglądu niepozorny, podobno raczej wycofany i powściągliwy. Dziennikarz Edward Karłowicz, który od początku pracował z nim w „Świecie”, wspomina: Przyjaźniliśmy się, ale cały czas byliśmy na „pan”. Z mojej strony to był szacunek dla człowieka, którego uważałem za mistrza w swoim zawodzie. Sprawiał wrażenie raczej oschłego, był bardzo rzeczowy, sprawiedliwy w ocenach. Mało się zajmował innymi sprawami poza fotografią. Trudno było odczytać w rozmowie z nim jakieś zdecydowane poglądy polityczne. Z ideologii, z przekonań był fotografem. W pracy lubił nowe wyzwania i przygody. Fascynowały go jako fotografa wielkie budowle komunizmu – MDM, Pałac Kultury, Nowa Huta… Wspinał się na rusztowania i dachy, by tworzyć panoramiczne zdjęcia „z lotu ptaka”. Jego fotografie z budowy Huty w Częstochowie ilustrują propagandową książkę reportażową Bronisława Wiernika Podróż na trzecią płaszczyznę, wydaną w 1954 roku. Był perfekcjonistą. Jego domeną były obrazy. Mawiał o sobie, że jest „niepiśmienny”, nie lubił nawet opisywać swoich fotografii, ograniczał się do najprostszych informacji. Na łamach „Świata” tylko raz skomentował swoją pracę, i to też niebezpośrednio. Przy okazji jego fotoreportażu „Warszawa – godzina 19” z listopada 1954 (te niezwykłe zdjęcia niestety nie zachowały się) anonimowy dziennikarz opisał jego technikę fotografowania nocą: Po raz pierwszy fotoreporterowi naszemu udało się utrwalić scenki wielkomiejskie przy pomocy kamery wieczorem, bez użycia sztucznego światła, bez pozowania „modeli”, w naturalnym ruchu i naturalnym oświetleniu ulicznym. Dla znawców sztuki fotograficznej wyjaśniamy dodatkowo, że zdjęcia wykonano radzieckim aparatem „Zorki” z obiektywem typu Jupiter 1:1,5. Ta specjalna technika fotograficzna otwiera szerokie perspektywy rozwoju przed reportażem w naszym piśmie. Na co dzień Sławny fotografował głównie Leicą. Jego synowie przechowują pieczołowicie cały sprzęt fotograficzny ojca: przedwojenną lustrzankę 6x6 Primaflex, do której znajomy z zakładów optycznych na Pradze dorabiał mu obiektywy, Speed Graphic 4x5 cala, kamerę amerykańskich fotografów prasowych, Rolleiflexa 6x6. Ulubionym aparatem Sławnego była przedwojenna, wyprodukowana w 1936 roku Leica IIIa z Elmarem 3,5/50. Używał do niej też rosyjskich obiektywów Jupiter 2/50 i Jupiter 4/135. W roku 1954 jego kolekcja wzbogaciła się o bardzo jasny Jupiter 1,5/50, o którym wspomina się w tekście ze „Świata”. Grzegorz Nawrocki w tekście o fotoreporterach ze „Świata” pisał: Każdy fotoreporter wymieni Trójcę „Świata” [Jarochowskiego, Kosidowskiego i Prażucha] i doda: ich mistrzem był Sławny. […] Sławny nauczył ich robić zdjęcia w warunkach naturalnych, przy słabym świetle – bez flesza. […] Sławny stworzył atmosferę, tak pamiętają. Nie obalał ich koncepcji, nie narzucał swoich. Pozwalał rosnąć, nie przycinał.   Nieżyjący już fotograf Jan Kosidowski tak wspominał początki pracy w „Świecie”: Sławny jest wszędzie, wprowadza nowe techniki, pierwszy w Polsce używa zawodowych kamer prasowych, jego srebrzyście przejrzyste odbitki są niezrównane. Sławny omawia stosy płacht styków – własnych i cudzych. Wszystkie zdjęcia są dla niego ważne, zarówno wykonane w czasie wielkiego politycznego wydarzenia, jak na pokazie ładowania przetworu pomidorowego do butelki. Synowie Sławnego pamiętają, że ojciec miał kłopoty, gdy usiłował zatrudnić w swoim dziale Kosidowskiego, który studiował w Nowojorskim Instytucie Fotograficznym. Ale bardzo mu na tym zależało i postawił na swoim. Tadeusz Rolke był w drugiej połowie lat 50. młodym, początkującym fotografem prasowym. Tak zapamiętał atmosferę w redakcji „Świata”:  „Świat” był bardzo szczelnym i elitarnym środowiskiem. Oni niewiele korzystali z zewnętrznej fotografii. Byli samowystarczalni i bardzo krytyczni, mieli wysoko ustawioną poprzeczkę. Dla nich fotoreportaż musiał mieć początek i koniec, musiała być akcja. I bardzo konsekwentnie uprawiali ten rodzaj foto-dziennikarstwa. […] „Świat” należał do fotograficznej szkoły „grupy Magnum”, królowała tu fotografia momentu. Dlaczego to było tak dobre pismo fotograficzne? To było absolutnie jasne. Sławny przyjechał z Francji, Kosidowski z Ameryki. Przywieźli do Polski warsztat fotograficzny z Zachodu. Te „narzędzia” mieli już w głowie i w oczach. Pisarz Józef Hen poznał Sławnego w 1952 roku jako fotografa w trakcie Wyścigu Pokoju, (gdzie on sam był korespondentem „Żołnierza  Wolności”), a potem często spotykał się z nim w redakcji „Świat” i przyjaźnił: Sławny postawił fotoreportaż polski. On instruował fotografów, tłumaczył, jak to się robi. Ale nie miał w sobie żadnej pychy, którą miewali wielcy profesjonaliści. Przekonywał, bronił swoich racji, dyskutował. Miał trzeźwe podejście do wszystkiego. Janusz Bogucki, krytyk sztuki, pisał o stylu Sławnego: Jego fotografie, oprócz wyrafinowanej obserwacji, cechuje prostota konstrukcji, ironia w przedstawieniu rzeczywistości i humanizm. Sławny, bezkompromisowy wielbiciel autentyzmu, nie uznaje zdjęć w jakimkolwiek stopniu upozowanych czy też przetwarzanych w toku mechanicznego opracowania. O wyniku decyduje siła napiętej uwagi i decyzja podjęta we właściwym ułamku sekundy. Podobno Władysław Sławny mawiał, że „dobre zdjęcie musi zwrócić uwagę, zastanowić, „kopnąć” w twarz dynamiką, oryginalnym ujęciem”. Fotografował zarówno polityków i oficjalne wydarzenia, jak i zwyczajnych ludzi i życie codzienne, w Warszawie, na prowincji, ale także w NRD, Holandii, Jugosławii, Związku Radzieckim.  Te obrazy z lat 50. tworzą świat Sławnego. Wystawa i album nie mogłyby powstać bez pomocy Francisa i Jeana Sławnych. Pragnę im najserdeczniej podziękować za otwartość, życzliwość i pełne pasji zaangażowanie na rzecz ocalenia i upublicznienia spuścizny fotograficznej ich Ojca. Dziękuję także zespołowi Agencji FORUM za intensywną pracę nad przygotowaniem zdjęć Władysława Sławnego do druku Katarzyna Madoń-Mitzner Tekst pochodzi z albumu towarzyszącego wystawie, opracowanego przez Katarzynę Madoń-Mitzner i Krzysztofa Wójcika. Powstał na podstawie informacji od Francisa i Jeana Sławnych, artykułów Grzegorza Nawrockiego (Obiektyw w oku, „Kontrasty” z kwietnia 1977) i Grzegorza Klatki (Koniec Świata w: „Fotografia” nr 33 z 2010) oraz rozmów z Tadeuszem Rolke, Edwardem Karłowiczem i Józefem Henem.   Organizatorzy wystawy: Dom Spotkań z Historią, Agencja FORUM Kuratorzy: Katarzyna Madoń-Mitzner, Krzysztof Wójcik Projekt plastyczny: Marek Wajda